Dziękuję, 2018

Rok podróży, koncertów, nowych projektów i smaków. Tysiące zdjęć i jeszcze więcej wspomnień. Ale jak wiadomo, nie każde noworoczne postanowienie udaje się spełnić. Tym razem postanowiłam podzielić się z Wami również tym, co w tym roku mi NIE wyszło.

Zupełnie pierwsze zdjęcie z roku 2018 w moim telefonie? To jest to zdjęcie po lewej – tak wyglądał nasz Nowy Rok jak już rozstaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i wtopiliśmy się w naszą ulubioną kanapę… Muszę przyznać, że w tym roku zostaliśmy niezłymi gejmerami, haha!!! Ale przynajmniej posiłki były zdrowe, a nie jak można by przypuszczać, że tylko chipsy i piwo pasują do gier – co to, to nie. W tym roku przeszliśmy: Wiedźmina 3 z dodatkami, serię Uncharted, A Way Out, Sherlocka Holmesa, Armikroga (czy ktoś jeszcze pamięta Neverhooda?? To druga część tych samych twórców!), zaliczyliśmy kilka gier imprezowych, a ostatnio wciągnęło nas kooperacyjne Overcooked!

Styczeń zaczął się również realizacją naszych planów podróżniczych – tym razem pojechaliśmy do Austrii na narty, do znanego ośrodka 3 miast: Serfaus – Fiss – Ladis. Warunki wspaniałe, śniegu tak dużo, że samochody stawały niezdolne do podjechania na samą górę. Taką zimę kocham!

Kiedyś myślałam, że pralka i suszarka to proste urządzenia, które mają jedynie czyścić i suszyć. Od kiedy mam te urządzenia, rozumiem różnicę: nie mam problemu i mogę uprać u siebie nawet jedwabną bluzkę, wełniany płaszcz czy puchową kołdrę! Tu przeczytasz jak to możliwe.

Odkrywanie nowych miejsc, to dla mnie ogromna frajda! Taka sama jak chodzenie do tych samych i zamawianie zawsze tego samego… No przysięgam! Przynajmniej nie siedzę niezdecydowana z menu pół godziny. Poniżej Francja w Katowicach, czyli Lokal Bakery.

Święta to jak zwykle pretekst do wzmożonej twórczości nieco bardziej tradycyjnej. Potwierdza to wypisany do końca czarny pisak kupiony specjalnie na tę okazję.

W kwietniu swoją premierę miał nowy model kolii różanej. Jak zwykle wzięłam też udział w moim ulubionym Święcie Kwiatów – tyle pięknych roślin w jednym miejscu!

W tym miesiącu uczestniczyłam też w nagraniach nowej płyty zespołu Pudło, która jeszcze nie miała swojej premiery (ale już niebawem, mam nadzieję!).

Joga towarzyszy mi już niemal dwa lata, w tym roku nareszcie spełniłam swoje marzenie o jodze w powietrzu (joga aerial). Na moich InstaStories znajdziecie sporo filmików z zajęć!

W maju wyjechaliśmy nad morze, do Jastrzębiej Góry. Jeśli kiedykolwiek będziecie się tam wybierać, koniecznie zobaczcie sprawdzone przez nas miejsca! Opisałam tu co można robić w Jastrzębiej Górze i gdzie smacznie zjeść.

Jak wiadomo, nie potrafimy zbyt długo usiedzieć w miejscu, dlatego… tydzień po powrocie znad morza siedzieliśmy w samolocie do Paryża! // Polecam do przeczytania: Paryż – co robić, a czego nie robić w Paryżu? oraz Paryż – niesamowite historie, których nie znaliście

W tym roku na wiosnę pojawiła się moja nowa kolekcja złożona z lnianych i haftowanych ubrań z biżuterią w stylu boho. Są idealne dla tych, którzy podróżują i szukają lekkich, i przewiewnych rzeczy. Można je zobaczyć w moim sklepie.

W lipcu korzystałam z uroków mojego balkonu do granic możliwości, jedząc tu niemal każdy posiłek i spędzając każdą wolną chwilę. Poniżej moja pierwsza domowa matcha frappe i klasyczne letnie śniadanie. Zagraliśmy również koncert w Tarnowskich Górach, ale zapomniałam zapytać o zdjęcia, więc dowodów brak. Aczkolwiek Pan Burmistrz był, to się liczy!

Sierpień (tak, pewnie już wiecie, że to mój ulubiony miesiąc) był dla mnie wyzwaniem organizacyjnym, ponieważ postanowiłam urządzić imprezę urodzinową w ogrodzie w moim stylu i w związku z tym miałam sporo przygotowań. Same urodziny spędziłam w najlepszy możliwy sposób, czyli… francuski!

Kilka dni później – impreza. Było naturalnie, zielono, boho i cygańsko! Zrobiłam papierowe rozety, które rozwiesiłam na drzewach, tak jak i lampki, które po zmroku dały magiczny nastrój, była moja girlanda z trójkątów, mnóstwo poduszek oraz cygański namiot z chust, z dywanikami i poduchami w środku.

Pod koniec sierpnia wyjechaliśmy do Berlina. Głównym powodem był koncert zespołu Fat Freddy’s Drop, jednak nasz wyjazd trwał kilka dni, ponieważ to był nasz pierwszy raz w tym mieście. Obiecuję, że stworzę osobny post o tym, co zobaczyć w Berlinie i gdzie smacznie/zdrowo zjeść, bo znaleźliśmy kilka świetnych miejsc!

We wrześniu pochłonęły mnie przygotowania do kolejnej imprezy: wieczoru panieńskiego. Jako Świadkowa za cel postawiłam sobie zrobić go tak, żebym sama go zazdrościła. Doszły mnie słuchy, że inni też go Basi zazdrościli, więc zadanie wykonane… Wieczór miał być w stylu slow boho, więc wynajęłyśmy stodołę, którą odpowiednio udekorowałyśmy (jak widać, urodzinowe dekoracje szybko się przydały ponownie), przygotowałam różane korony, odpowiednie menu, specjalną playlistę… Panna Młoda była zaskoczona i uszczęśliwiona, a to było najważniejsze!

Jesień… najlepszy czas na płaszcz kocyk w kratę i sukienki z długim rękawem. Odkryliśmy pod Warszawą (w Powsinie) takie miejsce, dzięki któremu momentalnie przenieśliśmy się w dzikie ostępy dawnej Ameryki.

W tym roku również odwiedziliśmy Poznań – miasto, w którym spędziliśmy razem kilka lat. Cudownie było spotkać się ze znajomymi i odkrywać nowe miejsca!

Jesień to również czas zadumy, nostalgii i tęsknoty za tym, co już przeminęło.

Na początku grudnia, długo wyczekiwany przeze mnie moment – wyjazd do Krakowa na koncert Paula McCartneya. Jak zwykle wydłużyliśmy sobie wakacje o kilka dni, żeby przypomnieć sobie urok miasta, zjeść w pysznych miejscach i odwiedzić znajome kąty.

Święta, och, Święta! Ciepły czas rodzinny, tony makówek (najlepsze na świecie robi mój Tata!!) , dużo za dużo seromaku (coroczne dzieło Mamy) i oczywiście… „Władca Pierścieni”! Bo czy mogą istnieć Święta bez naszego ulubionego filmu? Oglądamy go niemal nieprzerwanie od 17 lat , kiedyś na zmianę z „Harrym Potterem” i nie zawsze wszystkie części, ale zawsze w jedynej słusznej reżyserskiej wersji. W zeszłym roku dla żartu obejrzeliśmy „Szklaną Pułapkę”.

Podsumowanie roku to zawsze podliczanie tego, co się udało, a co było porażką. Z pewnością to był piękny rok, choć ze smutną końcówką, bogaty w wyjazdy, spotkania i przyjaźnie. Robię jeszcze więcej zdjęć niż w zeszłym roku, zazieleniłam moje mieszkanie, wzięłam udział w kilku warsztatach, a slow i joga są już stałą częścią mojego życia.

Czego jednak nie udało mi się zrobić?

  • Po wiosenno-letniej kolekcji miałam mnóstwo pomysłów na jesień/zimę, ale było tak wiele innych rzeczy, które działy się w tym czasie, że postanowiłam z niej zrezygnować.
  • Obiecałam sobie, że zrobię nowy projekt premium, ale zbyt długo siedziałam nad próbkami materiałów (tworzyłam je ręcznie) i ostatecznie nie mogłam się zdecydować w którą pójść stronę, ponieważ każda wymagała inwestycji czasu.
  • Chciałam częściej pisać na blogu, ale… no sami wiecie jak wyszło.
  • Pod koniec 2017 roku postanowiłam, że 2018 będzie rokiem większej aktywności fizycznej (wiecie: zrobię mały sześciopak i te sprawy… no dobra, że będę mieć więcej siły przynajmniej). Dość szybko okazało się, że na razie muszę odpuścić takie fitnesy ze względu na zdrowie i zostać przy jodze. Nauczyłam się, że najtrudniej dla głowy jest odpuszczać, kiedy już się uprzesz.
  • Miałam wyrwać dwie ósemki, ale wciąż cykorzę.
  • W 2017 z naszym zespołem BRO odbywaliśmy regularne próby muzyczne – minimum dwa razy w miesiącu. W lipcu 2017 byliśmy gotowi do koncertowania na jesień, ale wtedy członkom naszego zespołu bardzo się pozmieniało życie osobiste i na jakiś czas musieliśmy odpuścić. Tak nam się ten czas wydłużył do roku… Planujemy w 2019 się połączyć ponownie. Trzymajcie kciuki, żeby udało się to prędzej niż w listopadzie!

Wszystko, co na bieżąco znajdziecie na moim Instagramie, natomiast do miejsc z naszych podróży można wrócić na zapisanych InstaStories!

MOŻE SI SIĘ SPODOBAĆ:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.